czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 12

Poczułam zmęczenie. Opadłam na ziemię. Miałam ochotę położyć się i spać. Moja sukienka w sztucznym świetle wyglądała jak  złociste zboże. Tak miało być. 
- Chodź, za chwilę wchodzi dziesiątka. - było słychać pod denerwowanie w  jego głosie. Podniosłam się, choć nie miałam na to ochoty. Podeszłam do toaletki. Spojrzałam w lustro, poprawiłam sukienkę, fryzurę. Zaczęłam szukać rydwanu jedenastki. Trudno było się pomylić. Ogromna, złota liczba "11",  po  prawej stronie. Pszenica, żyto i tym podobne zdobiły przód, tył i lewy bok. Jaś wskoczył do środka. Usiadł, po czym zorientował się, że musi mi pomóc, ponieważ nie potrafię wejść. Podał mi rękę i pociągnął za sobą.
- Dzięki.- powiedziałam
- Do usług.
- Wiesz, że to, iż teraz gadamy, nie oznacza, że nie zabiję cię w igrzyskach? - zadałam retoryczne pytanie- Nikomu nie można ufać.
- Rozumiem. - Na jego twarzy nie było żadnych uczuć, prócz pod denerwowania.
- Przygotujcie się za trzydzieści sekund wjeżdżacie!- powiedziała Effie, zaciskając kciuki- Uśmiechnij się, choć trochę.- spoglądnęła na mnie.
- Ok..- nie wiedziałam, że moja odpowiedź tal głupio zabrzmi. Nie zauważyłam, że konie już galopowały wśród widowni. Publiczność ( czyli banda dziwnie  ubranych przygłupów) wiwatowała. Uważam,że nie było w nas NIC specjalnego. Najśmieszniejsze było to, że wjechałam ze spuszczoną głową.
- Złap mnie za rękę. - szepnął Jasiek
- Nie. Nie mam zamiaru ściągać od sławnych, z resztą nieżywych, trybutów.
-Już dobrze,  nie bulwersuj się tak. - Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się sztucznie,bo inaczej się nie dało. Miałam się cieszyć, że jestem w gronie osób które niedługo zabiję, bądź one mnie ? Miałam się cieszyć, że patrzą na mnie osoby, które czekają na moją śmierć? Nie, dziękuję. Patrzyłam z nienawiścią w jedno miejsce. Na Prezydent Snow. Jasiek machał do wszystkich, uśmiechał się.
Oczami Jasia:
Nie wiedziałem l co jej chodzi. Była wkurzona. Patrzyła na Snow, jakby ta jej coś zrobiła. Była inna niż większość dziewcząt, które znałem. Każda gadała, jak bardzo jest wyjątkowa. Zdania typu: Jestem dziewczyną i wolę spodnie, niż spódniczki. Żałosne, teraz wyjątkiem są osoby płci żeńskiej, które  ubierają się kobieco.
Rydwan się zatrzymał. Lekko pochyliłem się do przodu, po czym uderzyłem plecami o oparcie. 
Oczami Annabeth:
Stanęliśmy. Wygładziłam rękoma sukienkę.
- Prezentacja strojów trybutów wypadła znakomicie! Cieszę się, obecnością wszystkich. Tych na widowni i tych w rydwanach. Zatem, do zobaczenia jutro, na pierwszym treningu. - po przemowie Snow zapanował harmider. Wszyscy klaskali, jakby to , co powiedziała było czymś niesamowitym. Po około 2 minutach, byliśmy z powrotem w garderobie. Kątem oka zauważyłam, że na wieszaku wiszą pomarańczowe spodnie. Nie znosiłam tego koloru. Najgorszy, ohydny odcień. Mimo to, postanowiłam przebrać się z sukienki, na coś wygodniejszego. Przydałaby się jeszcze koszulka. Było ich bez liku. Sięgnęłam po czarny, luźny top. Naciągnęłam spodnie pod sukienkę, a następnie odwróciłam się tyłem do ludzi, w celu zarzucania koszulki. Musiałam dogonić Effie. Kiedy byłam już blisko kobieta się  odwróciła. Zderzyłyśmy się.
- Ouu..- powiedziała wykrzywiając twarz. No nic.. Zostaje mi tylko czekać, aż znajdziemy się w hotelu.- Chodźcie, szybciej. - rzekła do nas, choć szła z tyłu.  Po chwili pędziliśmy czarnym, luksusowym samochodem, innym niż wcześniej. Siedziałam, chyba, na siedzeniu, którego nikt nie używał. Mimo to, sprężyny wbijały mi się w tyłek. Kurz unosił  się w powietrzu.  W końcu! Hotel. Przemyję ranę. Effie użalała się nad lekkim guzem,a ja nad zadrapaniem i   krwią. Wyszłam sama. Wszyscy mieli coś do załatwienia, a Jasiek chciał zostać na powietrzu ( pod opieką strażnika). Popchnęła przeźroczyste drzwi. Odwróciłam się, aby je zamknąć. Po chwili jacyś ludzie przykładali masę różnych rzeczy, do mojego czoła.
-Skąd oni się tu wzięli.. Przecież przed sekundą byłam sama. - pomyślałam. Kiedy zakończyli swoje zmagania, pobiegłam do swojego pokoju. Nie rozglądałam się po drodze. Nie miałam ochoty patrzeć na tych wszystkich ludzi. Zatrzasnęłam  drzwi. Rzuciłam butami na koniec pokoju, sukienka wylądowała na łóżku stałam w samej bieliźnie. Poszłam do łazienki. Odkręciłam kurek. Starłam makijaż. Nie miałam ochoty trzeć skóry. Stałam rozmazana przed lustrem.  Okropnie wyglądałam. Cóż, nie jestem księżniczką. Wyszłam z łazienki i klapnęłam się na łóżko. Moje powieki były ciężkie..coraz cięższe.
.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz